sobota, 19 października 2013

Maraton Rowerowy Dookoła Polski - Etap trzeci

Etap trzeci

Dukła - Jastrzębie Zdrój (450km)
Budzę się późnym popołudniem. Udaje mi się nawet załapać na darmowy obiad w miejscu gdzie nocowałem. Wystarczyło przyznać się dokąd jadę i za 20zł mam nocleg z wyżywieniem. Dzięki! Warunki pogodowe są coraz lepsze. Największy deszcze przespałem. Teraz pada przelotnie. Właściwie mi to nie przeszkadza. Po drodze spotykam kilku zawodników. Wśród nich jest Marcin Nazalek. Postanawiamy jechać razem. Zapada zmierzch. Zaczynają się najciekawszy etap całego maratonu, a także największe podjazdy. Na zjazdach bardzo pomaga mi zakupiona tuż przed startem lampa marki Sanguan. Trochę obawiałem się kupując chińszczyznę w niemałej cenie. Jednak oświetlenie sprawuje się znakomicie. Mocy wystarcza do nawet bardzo szybkiej jazdy.
fot. Marcin Nalazek
Kolejne kilometry trasy upływają bardzo przyjemnie i szybko. Niestety w Starym Sączu Marcina dopada senność. Ja natomiast jestem świeżo po śnie poprzedniego dnia, więc decyduję się kontynuować jazdę w samotności. Od Krościenka nad Dunajcem mam okazję obserwować piękny wschód słońca pośród mgieł. Po chwilowym wypłaszczeniu znów zaczynają się góry. Bardzo mi się to podoba. Podjazdy się długie, a widoki cieszą oko. Śniadanie planuję zjeść w Zakopanem. Niestety okazuje się, że jestem tam za wcześnie. Przed Czarnym Dunajcem decyduję się na chwilę snu. Budzą mnie wyprzedzający mnie dwaj zawodnicy - Robert i Lucjan. Szybko wskakuję na rower, żeby ich dogonić. Trzymają trochę mocniejsze tempo jednak spotykam ich na postoju pod sklepem. Nie daję rady utrzymać ich tempa, mimo to tego dnia spotykam ich jeszcze kilka razy. W Żywcu decydujemy się na wspólny obiad. Spotykamy tam też kibica, który postanawia nas odprowadzić. Wraz z Przemkiem pokonujemy bardzo ciekawy (górzysty) odcinek do Wisły. Na jednym z podjazdów jedziemy bardzo wąską drogą przez wieś, w pewnym momencie kończy się asfalt i zaczynają się betonowe płyty z otworami. Brawa dla organizatora za znalezienie takiej drogi. To właśnie tego typu odcinki dodają klimatu trasie. Mimo ogromnej stromizny udaje mi się wjechać na szczyt. W Wiśle zatrzymujemy się na stacji benzynowej na kawę. Niestety senności i tak nie udaje się pokonać, w związku z tym na noc zjeżdżam do hotelu w Jastrzębiu Zdroju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz